Obroża na USB.

Budzik. Pobudka o 6:00 rano. O nie....Kiara zobaczyła ruch. Wskakuje na łóżko, przeciąga się jak kot. Wędruje cichutko w górę, by po tych podchodach zacząć lizać mnie po twarzy. Już wcześniej przygotowana zasłaniam twarz ręką, więc bestia rezygnuje z twarzy i zaczyna przytulać się do mojego ucha. Łasi się tak chwilę, by zaraz klapnąć na pościel i... iść dalej spać. Swoją misję spełniła. Matka zaraz wstanie z łóżka i zrobi mi miejsce na poduszce.

Ogarniam się i szukam smyczy. Najlepszym sposobem na wybudzenie się jest spacer.  Patrzę na łóżko. Kiara zdążyła zmienić pozycję na tę "do miziania" - leży na plecach z łapkami wyciągniętymi w górę. Rzucam na Nią zaklęcie: Kiara, idziemy na spacer. Zrywa się, skacze na podłogę, jedno przeciągnięcie jak kot, szelki, smycz i wychodzimy. W drodze zastanawiam się czy podłączyłam obrożę do usb? 

Akurat padało, więc spacer nie był długi. Robię śniadanie dla siebie i mężczyzny, a w trakcie zastanawiam się czy nie nagrać vloga z ostatnich dni. Męczyło mnie zapalenie krtani, więc nie było szans wrzucić czegoś na kanał. Czuję się przez to podle. Kiara zobaczyła, że kostka, którą gryzła na dywanie zmniejszyła się na tyle, że nie jest w stanie jej komfortowo trzymać. Zaczyna więc wierzgać jak koń (filmiki mogliście zobaczyć na jej Instagramie: Kiara) i warczy na mnie No potrzymaj bo nie zjem! Kiara nie wie, że jej matka jest zajęta odpisywaniem na ważnego maila i baaardzo skupiona. Dla Kiary to kostka jest najgorszym problemem. 

Trudno, trzeba wstać i tą kostkę potrzymać. W trakcie próby zjedzenia kostki Kiara zastyga - turbodrzemka. Nie, nie jest już szczeniakiem! Ona po prostu lubi spać. Czasem mam wrażenie, że mój pies, to kot, który potrafi szczekać. Wracam więc do pracy.

Po pięciu minutach słyszę miarowe uderzenie psiego ogona w balkonową szybę. O nie...przykleiła się do szyby i patrzy na mnie tym swoim wzrokiem No weź! OK. Wzdycham i otwieram. Wychodzi na balkon sprawdzić czy przypadkiem po jej psim terytorium nie szwenda się jakiś pies na smyczy.Ale przecież pada, wróci w 30 sekund. Zgadłam! Szczekanie na szybę. Wpuszczam ją i wpatruję się w ślady psich łap na panelach i białych płytkach w kuchni. Kurcze... Wczoraj sprzątałam pół dnia.

Wracam do pracy. Nie mija dużo czasu i coś uderza o moją nogę. Rozlega się chruuummm z różowej świnki jaką Kiara postanowiła przyłożyć do mojej nogi. Nie reaguję. Po chwili coś ląduje na moim klapku. Pieseł rzucił zabawkową białą łasicą - widocznie uznała, że nie lubię różowych świń, znalazła więc inny gatunek zwierzęcia który mnie uszczęśliwi. Postanowiłam z Nią o tym pogadać: Ile razy o tym rozmawialiśmy? Potem będzie pora na rozwalanie Twoich zabawek. Mała przekręca główkę i prawię słyszę w myślach: Potem?Kiedy potem? Często rozmawiamy - mam wrażenie, że prowadzę z Nią najważniejsze konwersacje w swoim życiu.

Wieczór. Robi się ciemno, pora na spacer i właśnie do mnie doszło Cholera, nie podłączyłam obroży do USB! 
Mati obroża jest nienaładowana. 
-Weź diodę.
Wiem, ale chciałam obrożę ale jest wyczerpana..

Kiarson jest cała czarna. Ma więc obrożę, która świeci w ciemności i widać ją kiedy mijamy ludzi.  Dzięki temu wiem też, gdzie jest kiedy zwalniam smycz. Niestety, trzeba ją ładować przez port usb, co w zasadzie jest jej jedyną wadą. Wychodzimy na ostatni spacer. Po powrocie mała znów wścieknie się na kostkę i będzie mnie próbowała zasypać zabawkami.

Miłego wieczoru ;) 

Akiri









4 komentarze: